Perypetie siuśkowe

"Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy". Powinnam to sobie na czole wytatuować, w lustrzanym odbiciu, żebym za każdym razem, gdy patrzę w lustro, wbijała sobie tę prawdę w mój pusty, kapuściany łeb.

"Cóż się stało?" – zapytacie. Ano to się stało, że obsikałam sobie torebkę. Nie dosłownie, rzecz jasna, ale jednak.

Z rana, gdy oko od poduchy odkleiłam niechętnie, pomyślałam, że warto byłoby pójść na badanie krwi (m.in. do oznaczenia grupy, czego dotąd nie zrobiłam). A że krew, to i siuśki trzeba oddać honorowo, o czym każda ciężarna wie aż za dobrze. Ale oprócz tego, każda ciężarna wie także, jak wielkim komfortem jest kroczenie korytarzami przychodni z pudełeczkiem z żółtą cieczą w środku. "Oto moje ciążowe szczochy!" – wykrzyczane z entuzjazmem, jak nie na głos, to w myślach. Ja więc te siuśki w kubeczku zawinęłam w foliowy woreczek i wsadziłam do torebki, no bo przecież nikt nie będzie mi moich własnych wydzielin ciała oglądał, skoro sama nie chcę oglądać cudzych. Włażę do przychodni, dumna i blada (oraz zbyt grzeczna i nieśmiała, żeby jak na ciężarną przystało wepchnąć się na przód kolejki, narażając jednocześnie na lincz ze strony emerytów i rencistów). Siadam sobie na stołeczku, siedzę, siedzę i myślę o bożonarodzeniowym menu. Kolejka się przesuwa (powoli…), aż w końcu nadchodzi pora na mnie. Wkładam rękę do torebki, a tam… wilgoć! "Cholerajasnawylałamsiki!" – przeszło mi przez myśl i ostrożnie, z paniką w oczach i sercu (oraz przekleństwami na końcu języka) sięgam po woreczek z pojemnikiem na mocz. Sprawdzam… uff, trochę tych siuśków w kubku zostało, choć jedna trzecia postanowiła uciec i radośnie rozlać się we wnętrzu mojej torebki (Bogu chwała, że nie wzięłam ze sobą portfela, a telefon miałam w kieszeni kurtki!). Przybrałam twarz pokerzysty, dyskretnie pozbyłam się woreczka i modliłam się, żeby nikt nie zauważył. Ot, noma.

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam