Robić swoje...Po swojemu!

Nie wiem co aż tak przyciągającego mają w sobie mamy, ale od jakichś 10 miesięcy (czas życia mojej córki) mam wrażenie, że ta grupa znajduje się pod największą obserwacją społeczną. Odkrywam tego i dobre strony, bo nagle zaczął ze mna rozmawiać mój sąsiad który dotąd nawet mnie nie dostrzegał ("piękna córeczka, taka zawsze uśmiechnięta" i rozmowa już leci), kierowca wielkiego samochodu parkując wybiega do mnie z auta pytając czy tak jest dla mnie dobrze i czy się zamieszczę z wózkiem, a dres w tramwaju ustępuje mi miejsca i gada do mnie jak człowiek! (Kiedy ja bez dziecka gadałam z dresem?!)

Teraz mój (nasz) spacer nigdy nie jest też już tylko anonimowym przejściem po chodnikach. Nigdy w swoim wcześniejszym życiu nie widziałam takiego zagęszczenia uśmiechów skierowanych w moją stronę - teraz robi to co 3 osoba. Co 10 coś zagaduje, czymś rozbawi, za coś (albo za Kogoś) pochwali, coś poradzi...

Stop, stop, cofne się o krok. Porad słuchać już bowiem nie chcę. Już nie mam sił. Od tylu miesięcy ciągle słuchać tylko "ubierz ją cieplej", "nie noś jej tyle", "niech sama zaśnie, nie siedź tak koło niej bo ją przyzwyczaisz", "nie wolno mówić tyle do dziecka jak się je karmi", "niech płacze niech sobie ćwiczy głos, zostaw ją bo ją rozpiescisz".

Uwagi, uwagi, wciąż do mnie, wciąż o mnie...

Poczatkowo, im mniej masz osobistych dzieci na koncie, wchodzisz w to. Myślisz, że są starsze (te ONE, bo faceci są tu dużo mądrzejsi i jakoś ci ufają i się nie wtracają), bardziej doświadczone to pewnie wiedzą lepiej, że o nic innego im nie chodzi tylko chcą pomóc, że widocznie wyglądasz słabo w tej nowej roli i jest to tylko spontaniczny akt życzliwości dla bliźniego.

Dopiero z czasem dostrzegasz, że doświadczenie wcale nie jest synonimem wiedzy, mądrości a już na pewno nie nieomylności. Odkrycie to wcale nie ułatwia jednak życia, zwłaszcza jeśli tak jak ja nie lubi się: a) pustych słów,  b) nieuzasadnionych uwag, c) ciągłych uwag w swoją stronę.

Papugi gdaczą, krytykują, dziobią po łapach byś przypadkiem nie zbliżała się do własnego dziecka kiedy i w sposób w jaki chcesz, wymagają byś była taka i taka a w zasadzie to najlepiej perfekcyjna i to przez cały czas. Nam nie pozostaje jednak nic innego jak wciąż odpędzać się przed gęstym od słów powietrzem, oddychać ciężko,  co jakiś czas tym wszystkim przyduszajac, ale cały czas robić swoje..po swojemu.

Kiedyś walczyłam jeszcze o to by być idealną - w oczach swoich i tłumu. Dziś już mi się nie chce udawać. Też może mi się nie chcieć, też chce mi się mylić,  próbować, ale przede wszystkim nie chce mi się już żyć na wiecznie zapalonym świeczniku jak Gwiazda, non stop atakowana przez "życzliwy" tłum paparazzi.

Czy ten tłum wreszcie kiedyś mi zaufa?

Agnieszka, www.Tenmalywielkiczlowiek.wordpress.com

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam