"Rodzić po ludzku"- Historia mojego porodu

Będąc w pierwszej ciąży czytałam wiele o akcji „Rodzić po ludzku”, w tym między innymi o tym, że pozycja leżąca jest niewskazana oraz, że nacinanie nie jest konieczne jeśli się odpowiednio poprowadzi poród. W trójmiejskich szpitalach panowały jednak stare standardy. Jedyną alternatywą był Puck, ale to trochę daleko.

Minęły 2 lata i przyszło mi rodzić w Warszawie. Tu wybór jest znacznie większy, dużo szpitali i standardy inne. Nasza decyzja padła na dość popularny Szpital św. Zofii w Warszawie, szczycący się „porodami zgodnymi z naturą”. Dostać się tam było niełatwo, o czym z resztą ostrzegali na forach. Gdy się tam znaleźliśmy zastaliśmy kartkę z napisem: „Od 21 czerwca nie przyjmujemy nowych pacjentek”. Okazało się jednak, że mnie przyjmą, tylko nie wiadomo, czy będzie dla mnie miejsce w sali czy na korytarzu…Postanowiliśmy zaryzykować. W takim szpitalu można zostawić dużo pieniędzy (znieczulenie, pojedyncza sala porodowa i sala na oddziale, własną położna itp.). My wybraliśmy wersję darmową.

Tak więc wylądowałam w 2-osobowej sali porodowej. Pomimo tego było całkiem kameralnie, sala przyjemna (orzechowa), łóżka oddzielone parawanami, cisza i spokój. Zdecydowanie przyjemniej niż w pojedynczej sali porodowej w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku, gdzie wciąż były otwarte drzwi na korytarz. Oczywiście kładłam się tylko na czas badania, poza tym polecano mi chodzenie i skakanie na piłce, bo nie ma lepszej pozycji niż pionowa. Położna, co jakiś czas przychodziła się zapytać jak się czuję, czy czegoś nie potrzebuję. Jako środek przeciwbólowy dostawałam gorący, magiczny groszek, który był naprawdę skuteczny. Tutaj nikt nie komentował, że za długo zajmuję sale, że może trzeba przyspieszyć. Wszystko miało iść według naturalnego rytmu. Dopiero po wielu godzinach, gdy pomimo rozwarcia 9 cm pęcherz płodowy wciąż miał się dobrze, położna zaproponowała mi przebicie pęcherza.

Potem akcja potoczyła się szybko. Resztkami sił uniosłam się na kolana i łokcie, i czekałam aż natura zrobi swoje. Moje zadanie polegało na tym żeby... nie przeć, a to wcale nie takie łatwe, bo mięśnie same chcą się napiąć.

Tak więc było dużo „dmuchania świeczek”, aż wreszcie mały wyskoczył na świat. Mogłam się położyć z małym na brzuszku. Następnie tatuś dokonał uroczystego odcięcia pępowiny. Po dłuższej chwili nastąpił samoczynny poród łożyska, po czym położna zaczęła czynności kończące. Troszeczkę pękłam, bo Damian nie należał do maluszków. Krótkie szycie i było po wszystkim, bez porównania z półgodzinnym haftowaniem po Kindze.

Po ponad 4 h mały został wzięty na oględziny - mierzenie, ważenie itp. A ja mogłam skorzystać z wanny znajdującej się bezpośrednio w sali. Położna w każdej chwili służyła pomocą, chociaż czułam się bardzo dobrze. Odświeżona byłam jak nowonarodzona, pełna sił, lżejsza o te 10 kg i szczęśliwa, że najgorsze chwile mam za sobą.

Dopiero wieczorem znalazło się dla mnie miejsce na sali 4-osobowej z łazienką, co jest olbrzymią wygodą podczas opieki nad noworodkiem. Towarzystwo bardzo sympatyczne, chociaż w nocy maluchy dawały koncert i robiła się duża duchota przy osobach w jednym pomieszczeniu.

Drugiego dnia już nawet nie czułam, że poprzedniego dnia rodziłam. Jedynie ręka mnie bolała po wenflonie, po którym pozostał wielki siniak.

Przy całym tym wspieraniu naturalnych procesów brakowało mi tylko propagowania naturalnej higieny niemowląt (NHN), ale zmiany nadejdą może z czasem. Jak na razie chyba nie jest to zbyt popularne w Polsce.

Autorka: Agnieszka Kamińska

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam

Wpisy z blogów Mam

Czy fascynatory są modne?

MarysiaB, 21.04.2024

Jak dostać zestaw LEGO za darmo?

MarysiaB, 20.04.2024

Jaki syntezator na początek?

MarysiaB, 19.04.2024

Płatki jaglane na mleku

RozszerzanieDiety, 19.04.2024

Opowieści o kolorach

lecibocian, 18.04.2024