Mama siódemki dzieci

Jako mama siódemki dzieci wszelkie niespodzianki, smutki i radości pierwszych dni w przedszkolu i szkole przeżywałam wielokrotnie, ale opiszę historie związane z doświadczeniami dwójki moich dzieci Dorotki i Franka, bo te wydają mi się najciekawsze. Dorotka to moja jedyna córka, szczęśliwa posiadaczka pięciu starszych i jednego młodszego brata.

Chyba w związku z tym do czasu szkoły uważała się za chłopca - zachowywała się , bawiła i ubierała (mimo moich protestów jak chłopak.Dodam, że mieszkamy w niewielkiej wsi ( siedem gospodarstw), gdzie oprócz Dorotki wśród kilkanaściorga dzieci jest jeszcze tylko jedna, dużo młodsza dziewczynka. Pierwszego dnia w szkole Dorotka oczekiwała jak spełnienia marzeń, bardzo zazdrościła starszym braciom (oni nie mogli tego pojąć)codziennego opuszczania domu na kilka godzin.

Gdy nadszedł ten wielki dzień, moja córcia ubrana w białą bluzeczkę i czarne spodnie przekroczyła próg szkoły. Widziałam, że uważnie przyjrzała się dzieciom w klasie, w końcu zdecydowanie podeszła do niedużego blondyna i powiedziała "cześć". Przerażony chłopiec schował się za plecami swojego kolegi. Wreszcie kiedy dzieci usiadły okazało się, że w klasie jest siedem dziewczynek i tym sposobem Dorka wylądowała w ławce z chłopcem co wcale jej nie przeszkadzało. Ale po kilku dniach sytuacja uległa zmianie. Dorotka zauważyła,że chłopcy i dziewczynki bawią się oddzielnie a ona jest "ani tu ani tu". Przeżywała to bardzo, a ja razem z nią. Zaczęła zwracać uwagę na ubranie, spinki we włosach i pierścionki. Nosiła do szkoły lalki i kolorowe gadżety. W końcu poprosiła, aby mogła siedzieć z dziewczynką. Wychowawczyni rozwiązała problem sadzając trzy dziewczynki razem. Mimo to moja córka stale jest gdzieś po środku - tak jakby serce ciągnęło ją do towarzystwa chłopców, a rozum do dziewczynek.

W tym roku po raz pierwszy do przedszkola poszedł mój najmłodszy synek Franek. Drżałam ze strachu jak on to przeżyje, starałam się wcześniej opowiadać mu o przedszkolu i uczyć rzeczy związanych z samodzielnością. Aż nadszedł ten dzień. ' Niepewna zawiozłam Franka do przedszkola , wkroczyliśmy do sali, gdzie mojego synka zafascynował duży wóz strażacki. Chwilę postałam z boku, a w końcu cichutko powiedziałam "idę już do domu". Mój syn zareagował krótkim "yhy" i zajął się kolejnym pojazdem. W domu chodziłam "z kąta w kąt", aż stwierdziłam,że Franio
na pewno tęskni do domu i pojechałam go jeszcze przed obiadem odebrać. W przedszkolu zastałam mego synka zajętego przyklejaniem plastelinowych kulek do kartki papieru, absolutnie nie zainteresowanego powrotem.

Kolejne dni były podobne, Franek w szatni szybko zmieniał buty na kapcie, mówił i "pa" i znikał w sali. Wreszcie nadszedł weekend w którym synek nie poszedł do przedszkola. Od rana zadawał mi tysiące pytań, angażował w zabawy, śpiewał piosenki. Po kilku godzinach zaczęłam liczyć ile to jeszcze czasu do poniedziałku. Czy jestem "paskudną" mamą. Myślę, że nie. Po prostu dla Franka nadszedł przedszkolny czas, a dla mnie moment zastanowienia
"co dalej?". Wszystkie moje dzieci mają już jakieś swoje własne sprawy. Więc może ja też mogę wreszcie po odchowaniu całej siódemki zacząć szukać swoich dawnych marzeń?

 

Dagmara Kamińska

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam