"Bo porody są przereklamowane.." Część 1

Dobra, zebrałam się w sobie, okiełznałam Małego Wielkiego Człowieka. Trochę się zdążyliśmy poznać przez ten miesiąc i ze sobą oswoić, zatem wygospodarowałam chwilę, żeby coś skrobnąć. Nastrój też ku temu sprzyja. Zatem będzie to historia o porodzie:)

Zaczęło się tydzień po terminie, dokładnie w pierwszy dzień 41 tygodnia ciąży. O pierwszej w nocy dostałam bólów– o ile to bólami można nazwać. Coś tam, gdzieś tam mnie ciupało:) Przed snem, tak jak zazwyczaj, obejrzeliśmy z małżonkiemHouse’a. Tym razem nie odleciałam po 15 minutach oglądania i pochłonęłam 2 ostatnie odcinki szóstego sezonu. A, że nie miałam więcej, poszłam pod prysznic szukając ulgi dlaupierdliwego ciupania, a następnie wzięłam się za pisanie pracy zaliczeniowej. Skończyłam około 4.30 i położyłam się spać. O ile można to nazwać spaniem… Czuwanie jak nigdy miałam włączone i tak do 11 z małą przerwą na oddelegowanie familii do pracy.
Wstałam i znów zaczęłam poszukiwać ulgi pod prysznicem, niestety z marnym skutkiem. No więc leżonko. Legła się baba ociężała i zastanawia się, czy to TO, czy nie TO.

Blipowa koleżanka stwierdziła zgrabnie, że jak boli dłużej niż 4h i nie przechodzi po prysznicu, to znaczy, że się zaczęło. No, więc jak się zaczęło, to
liczymy. Liczę- skurcz, minuty – skurcz. Wyszło, że co 10 minut. Ale
takie dość znośne. Myślę, więc, że to raczej jeszcze nie to. Pochodziłam, zjadłam
śniadanie. W ten dzień mięliśmy KTG na 17. Stwierdziłam, że poczekam i zobaczę,
ale o 14 skurcze były, co 6-5 minut, więc mówię, OHO!

Dzwonię do mamy:
- Ja chyba jednak rodzę.
- Już jadę.
- Dobra, podjedziemy po drodze po R. a później do szpitala.

Jeszcze tylko do Małżonka napiszę:
03/02/2011 14:00:32 Asia: Skurcze co 5 min, dzwonię do położnej.
03/02/2011 14:00:51 R.:): Dżyzys
03/02/2011 14:00:55 R.:): zbierać się do chaty ?
03/02/2011 14:01:24 Asia: Ze spokojem
03/02/2011 14:01:25 Asia: :)
03/02/2011 14:01:35 R.:): Serce mam juz w gardle
03/02/2011 14:28:36 Asia: Jadymy po Cię:)

I pomyśleć, że chwilę wcześniej twierdził, że nie pojedzie z Nami dzisiaj na
KTG bo musi dokończyć kilka rzeczy. Ale mu pokrzyżowałam plany, a raczej
nie ja. Mały Wielki Człowiek, na którego przyjście przygotowywaliśmy się
przez 9 miesięcy, mimo, że termin jego wyŁONIENIA się (swoją drogą trafne
słowo) minął kilka dni wcześniej i tak nas zaskoczył.

Autorka: Joanna Raatz

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam