Termin porodu OM wypadał na 4 maja 2010 roku, z kolei USG wskazywało 10, a innym razem 7 maja. Nadszedł więc 4 maj, a ja niecierpliwiłam się coraz bardziej. Wszystkie "majówki" już rodziły, a nasza Zuza nie miała ochoty opuszczać ciepłego brzuszka mamy. 7 maja dostałam skierowanie do szpitala na wywołanie porodu, jednak wypadał wtedy weekend więc dopiero w poniedziałek miało się coś zacząć dziać. Sobota i niedziela upłynęły leniwie na pogaduchach z przyszłymi mamami i mężem, który wiernie przy mnie trwał. Pod koniec niedzieli dostałam ogromnej ochoty na Big Maca, więc mój Michał obiecał mi, że w poniedziałek mi go przywiezie.
Gdy 10 rano wstałam, miałam wrażenie, że wciąż coś ze mnie leci.
Zgłosiłam to na obchodzie i lekarz powiedział, że mnie przebada.
Jednak po badaniu USG, na którym dostrzegłam wiek dziecka 38/39tc zadzwoniłam
do męża, że pewnie mnie dziś wypiszą po badaniu ginekologicznym, bo nie ma
sensu tak leżeć i czekać, skoro ciąża prawdopodobnie jest młodsza Nadeszła
chwila badania i słowa lekarza: "Dzwoni Pani do męża i idziemy rodzić".
Spojrzałam na niego jak na kosmitę...”Ja? Rodzić, gdzie..?” . Okazało się, że
miałam już rozwarcie na 4-5cm.
Zadzwoniłam więc do męża, który akurat robił
zakupy, i zakomunikowałam mu: "Skarbie idziemy rodzić".
Usłyszałam tylko: „Dobrze”. A po chwili telefon: "Cooo Ty powiedziałaś ?'". Musiałam powtarzać jeszcze z trzy razy aby uwierzył, że nie żartuję. Na porodówce wylądowaliśmy 10 maja o godzinie 12:00. Tam oczywiście
rutynowe działania: prysznic, ktg, później kroplówka z oksytocyną i
tak do godziny 17:00. Skurcze dały mi popalić
od godziny 17:00. Zwiększono mi dawkę kroplówki i po godzinie poczułam
skurcze parte. Raz, dwa, trzy i była godzina 18:15, 58
cm WIELKIEGO SZCZĘŚCIA I 3570g OGROMNEJ MIŁOŚCI !
Tak swoją drogą Zuzia miała być malutką kruszynką według USG. Od razu zaczęła krzyczeć tak
głośno, że chyba cały oddział usłyszał :) Prawie całe 3 dni spędziła przy
maminej piersi. Położne się śmiały, że mały głodomorek rośnie. Dziś,
kiedy Zuzia ma już prawie 11 miesięcy mogę śmiało powiedzieć, że to, co
naczytałam się w gazetach przed porodem to stek bzdur. W przynajmniej w moim wypadku. Nie miałam kryzysu na etapie 7cm rozwarcia, a poród
wywoływany wcale nie był tak tragiczny i straszny jak się go opisuje. Jedno
wiem na pewno, wiele zależy od lekarza i położnej. Ja miałam wspaniałą i
pomimo tego, że nie chodziłam do szkoły rodzenia, bo uważałam to za zbędne to
dzięki niej poradziłam sobie wyśmienicie. Oczywiście jestem też ogromnie
wdzięczna mężowi, który wiernie trwał przy mnie i wspaniale radzi sobie w
roli ojca wykonując wszystkie obowiązki :)
Autorka: Agnieszka Kędziora
Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)
Czym bawią się 4 letni chłopcy?
MarysiaB, 11.01.2025
Jak sprawdzić czy dziecko ma wysokie podbicie?
MarysiaB, 11.01.2025
MarysiaB, 10.01.2025
MarysiaB, 10.01.2025
Najlepsza atrakcja zimowa na południu Polski dla dzieci i do...
wkawiarence, 10.01.2025
Jak budować z klocków LEGO na komputerze?
MarysiaB, 10.01.2025
MarysiaB, 09.01.2025
Dlaczego dziecko cały czas podskakuje?
MarysiaB, 09.01.2025
Od którego roku życia można jeździć bez karty rowerowej?
MarysiaB, 09.01.2025
MarysiaB, 08.01.2025
Jak nauczyć dziecko stać na nogach?
MarysiaB, 08.01.2025