Radosne wspomnienia z mojego porodu

Tak oto zaczęła się historia wielkiej podróży małego człowieka na ten świat.

19 marca w piątek. Zauważyłam, że odszedł mi czop śluzowy, coś, co wyglądało jak czop :) Nie byłam jednak pewna, więc stwierdziłam, że poczekam do poniedziałku.

22 marca w poniedziałek. Nic więcej się nie działo, aż do 12 w nocy, kiedy to zaczęła ze mnie ciec wodnista wydzielina z odrobiną krwi [ależ jestem dosłowna].

23 marca we wtorek. Obudziłam się około 9 i okazało się, że "cieknie" ze mnie dość mocno.. Więc zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic, spakowałam na wszelki wypadek koszulę nocną, kapcie i popędziłam do mojej ginekolog. Pani doktor zrobiła test i stwierdziła, że są to wody płodowe. Wysłała mnie do szpitala po drugiej stronie ulicy, mówiąc: „Do zobaczenia po południu” :) Wtedy to zadzwoniłam do Mężusia i powiedziałam, że idę na położniczy:)

W rejestracji stałam około 10-15 min, potem czekałam na przyjęcie na oddział również około 10-15 min. Samo przyjęcie, wypełnianie papierów i badanie trwało 40min. I tak od 11-12 czekałam na oddziale. Zrobiono mi ktg, usg i badanie krwi. Wieczorem przybyła moja ginekolog na dyżur, stwierdziła rozwarcie na jeden palec i zleciła podanie mi oksytocyny o północy jakby się nic nie zaczęło dziać.. Będąc na oddziale i gaworząc z koleżankami od mniej wiecej 20.10 zaczęłam odczuwać coraz silniejszy ból podbrzusza i krzyża. Zaczęłam więc zapisywać sobie, co ile pojawiają się te bóle [były co 7,6,5,4 min.]; Od godz. 22 bóle się mocno nasiliły i tak około 23 poszłam zawiadomić położną o bólach podbrzusza i krzyża pojawiających się co 3-4 min. Podłączono mnie do ktg, i stwierdzono rozwarcie na 4 palce. Technika oddychania ze szkoły rodzenia bardzo się wtedy przydawała, masowanie krzyża także :) Położna kazała mi się spakować, a ja zadzwoniłam do Mężusia, żeby przybywał :) Około 23.40 byłam już na sali porodowej z moimi rzeczami. Przebrana w koszulę szpitalną skakałam na piłce, oddychałam jak nadchodziły bóle i masowałam mocno krzyż (ból krzyża był chyba mocniejszy, ale masaż skutecznie odwracał moją uwagę).

O 23.50 przybył Mężuś i trochę pochichotał widząc mnie skacząco- dychająco- masującą. Ale zaraz sam zaczął mi masować plecy, podawać wodę i pomadkę do ust :) Po około 15-20 min. położna sprawdziła rozwarcie i stwierdziła, że jest prawie całkowite i, że "idę jak burza" :D I tak trafiłam na łóżko, gdzie bóle się nasilały, ale wg położnej były trochę słabe, bo w skali do 100 ja miałam 50,60, czasem 70. Mężuś podawał mi cały czas wodę do picia i pomadkę do ust (strasznie mi zasychało w gardle od tego oddychania), trzymał mnie za rękę, nawet głaskał i cmokał w czoło :D A ja starałam się rozluźniać całe ciało między skurczami, co pomagało mi zebrać siły :] Gdy zaczęły się skurcze parte położna zaczęła wydawać instrukcje, które na początku trochę chaotycznie wykonywałam, ale potem akcja się tak rozkręciła, że nie było czasu na myślenie :) Położne po bokach, a Mężuś przy mym wezgłowiu widział wszystko i pomagał trzymać głowę, podawać wodę, wycierać twarz ręcznikiem.

Ostateczna akcja trwała około 15min. z finalnym chlupnięciem na końcu (i nacięciem w trakcie, jak trzeba to trzeba). Odcięto pępowinę, zaraz podstawiono mi pod oczy z pytaniem, czy widzę, co urodziłam i podano mi ją na chwilę na ręce. Zdążyłam tylko powiedzieć jaka to ona fajna, ładna, czy coś takiego i zabrali ją na oględziny noworodkowe. Urodziłam jeszcze łożysko, a potem zostałam wyczyszczona i zszyta. Pogawędziłam sobie z lekarzem i położną dobre 20 min. Potem położne pomogły mi położyć się na łóżko, poprosiły Mężusia i przywiozły Małą :) Do 3.30 posiedzieliśmy sobie już we trójkę dziękując Bogu, że wszystko dobrze się skończyło :D

W między czasie poprosiłam Mężusia, żeby zawołał położną by podała mi Małą do pierwszego karmienia. Monisia od razu wiedziała, o co chodzi z tym zasysaniem :)

Autorka: Ewa Walczak

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam