Może zamiast gapić się w otchłań piekarnika i doglądać stopnia upieczenia kolejnych ciasteczek powinnam była już dawno wcisnąć komuś chętnemu ten mój przychówek i zostać przebojową business woman, która potrafi bez zadyszki biegać na szpilkach, negocjować bez mrugnięcia okiem i załatwiać interesy na Bliskim Wschodzie i dajmy na to na Alasce - symultanicznie.
Może gdybym była fizykiem jądrowym, gwiazdą telewizji, albo chociaż światowej sławy neurochirurgiem moje dzieci mogłyby z dumą powiedzieć, że mają super matkę, że ich matka to KTOŚ, superktoś, nie żadna tam kwoka, domowa bogini, bez urazy dla wszelkich kwok i bogiń.
Prawdopodobnie nigdy się już tego nie dowiem. Kiedy bowiem wrócę do obiegu odchowawszy dziatwę szanse na to, że zostanę osobowością telewizyjną, tudzież fizykiem jądrowym będą raczej nikłe. Pozostaje mi tylko wierzyć, naiwnie być może, że odnajdę się w negocjacjach z Bliskim Wschodem, albo zupełnie poważnie, że zawieszając błyskotliwą karierę na kołku i porzucając tym samym szansę na dorobienie się milionów, postawiłam jednak na dobrego konia.
Muszę trwać w przekonaniu, że fundamenty utkane z przytulasów, przeczytanych bajek, wytartych nosów, gilgot i otartych łez wystarczą. Ufać niezachwianie, że wspomnienia wszystkich tych smaków, dźwięków i zapachów zaprocentują kiedyś, że jestem tu i teraz, na tym etapie życia na właściwym miejscu. Nie marnuję się smażąc naleśniki, piekąc ciasteczka, czy turlając się po dywanie. Wręcz przeciwnie, że tworzę coś, czego być może nie da się niczym zastąpić. Ta wiara i to przekonanie nie pozostawia mi już wyboru.
Teraz mogę już tylko idąc za ciosem podnosząc swe kulinarne umiejętności, wyspecjalizować się na przykład w błyszczących świątecznych lukrach, w doszywaniu misiowych uszu i naprawianiu ogumienia resoraków, cztać w myślach tych małolatów i odgadywać ich marzenia, stawiać granice tam gdzie trzeba i tam gdzie trzeba rozpuszczać. I żywić przy tym cichą nadzieję, że kiedyś, kiedy usiądą ze mną przy stole, czy takim świątecznym pachnącym cynamonem, czy przy zwykłej codziennej kawie, tacy już wyrośnięci, dorośli zupełnie, ze swoimi być może zasmarkanymi pisklakami u boku, będą mi tak jak dzisiaj patrzeć w oczy, a nie zerkać na zegarek i ziewać z nudów. Karmiąc ich domowymi ciasteczkami, taką się karmię nadzieją właśnie. Taka dieta cud.
Jola z www.mamidami.com
Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)
Jak zrobić drewniany stelaż do huśtawki?
MarysiaB, 03.02.2025
Czy na zwykłej hulajnodze można jeździć bez karty rowerowej?
MarysiaB, 02.02.2025
MarysiaB, 02.02.2025
O czym naprawdę jest Alicja w Krainie Czarów?
MarysiaB, 02.02.2025
Jak dobrać rozmiar kapelusza dla dziecka?
MarysiaB, 01.02.2025
Czy można mieć zegarek na maturze?
MarysiaB, 01.02.2025
Ile czasu mija od bujania do raczkowania?
MarysiaB, 01.02.2025
MarysiaB, 31.01.2025
MarysiaB, 31.01.2025
Jaki samochód na pilota dla dzieci?
MarysiaB, 31.01.2025
Nożyce hydrauliczne – niezastąpione narzędzie w pracy profes...
Dziewczynka Pełna Mocy, 20.01.2025