Narodziny Oli - prezent na rocznicę ślubu

Czekanie

Oleńka miała zawitać na świecie 9 sierpnia, ale jej się nie spieszyło. Ja już czułam się fatalnie, przytyłam 18kg i ledwo chodziłam. Do tego miałam potworne obrzęki rąk i nóg, wchodziłam tylko w buty męża nr 43 (noszę 39), które się nie dopinały. Moja ginekolog 6 sierpnia stwierdziła rozwarcie na 1 cm i pewna, że urodzę przed terminem poszła na urlop. A tu nic. Czekaliśmy, jeździliśmy na KTG, a ja dalej puchłam. "Jak pani nie urodzi do 2 tygodni to 23 sierpnia w poniedziałek wywołujemy" - usłyszałam. W czwartek 19 sierpnia znów KTG i bardzo wysokie ciśnienie. Zbadał mnie inny lekarz niż zwykle i powiedział: "Przecież pani ma zatrucie ciążowe – gestozę. Lekarka prowadząca nic pani nie powiedziała?. Ciążę trzeba szybko rozwiązać!"

Ale na oddziale nie było miejsc i kazano mi przyjść następnego dnia rano. Pojechaliśmy do moich rodziców, bo mieszkają bliżej szpitala. Po południu czułam się coraz gorzej, mała od kilku dni prawie się nie ruszała. Zaczął mnie boleć brzuch, ale nie wiedziałam, że TO JUŻ się zaczyna. Zmierzyłam ciśnienie, a tu 160/110! Po telefonie do szpitala, natychmiast tam pojechaliśmy.

Akcja porodowa

Przemiła, młoda położna podłączyła mi KTG, kroplówkę z oksytocyną i... się zaczęło. Mąż spytał, czy do północy zdążymy, bo mamy dziś 4 rocznicę ślubu, ale położna nie była pewna. Miałam ze sobą tylko koszulę od mamy i dokumenty. Mąż Paweł i mój tata pojechali po torbę. Błagałam ich żeby się pospieszyli, bo mieliśmy razem rodzić. Szybko wrócili, a ja po godzinie zwijałam się z bólu. Paweł musiał trzymać elektrody od KTG, bo tak się wiłam. Myślałam sobie, że jeżeli teraz tak boli, to co będzie dalej. Bałam się, że nie wytrzymam. A to już była końcówka: "Pani Małgosiu rozwarcie na 10cm, idziemy na salę porodową". Jeszcze kilka skurczy i zaczęły się parte. Próbowałam sobie przypomnieć coś ze szkoły rodzenia, jak przeć, jak oddychać, ale zapomniałam jak to było. Parłam i parłam, a akcja nie postępowała.

Miałam coraz mniej siły. Mąż mi bardzo pomagał, trzymał głowę, dawał wodę, a w pewnym momencie jak zostaliśmy sami (położna musiała wyjść) zajął jej miejsce. Akurat zaczynał się skurcz, zaczęłam panikować, a on stanął między moimi nogami i wydawał polecenia: "Oddychaj, oddychaj, zaczyna się? Nabierz powietrza, raz, dwa, trzy i przyj, przyj, przyj... jeszcze, jeszcze..."Naprawdę jestem dla niego pełna podziwu, spisał się na medal. Po godzinie było coraz gorzej, zaczęło mi się robić słabo i parcie nic nie dawało. Główkę już było trochę widać i mogłam ją dotknąć, co mi dodawało siły. Przestawałam kontaktować, robiło mi się ciemno przed oczyma. Przyszły jeszcze dwie położne, coś do mnie mówiły, ja odpływałam. Dali mi tlen, ale nie mogłam się dobrze oddychać.

Nagle zrobiło się zamieszanie, przyszedł lekarz, coś mówili między sobą i w końcu lekarz położył się na mnie i pchał brzuch. "Musimy założyć Vacum" - usłyszałam. Nie bardzo rozumiałam, o co chodzi. Poczułam straszny ból, krzyknęłam i... Oleńka się urodziła. Była 21:45. Już nic się nie liczyło. Położyli mi ją na piersi, tą kruchą, małą istotkę. Była sina i cichutko płakała. Dostała 8 punktów. Potem ją zabrali, a mnie zawieźli na salę poporodową. Całą noc byłam bez niej, nie wiedziałam gdzie jest, i co się z nią dzieje. Płakałam, że nie mogę jej przytulić, a jednocześnie wyłam z bólu, bo mnie nieźle "rozerwało". Rano położna ją przywiozła. Całą noc musiała leżeć w inkubatorku, bo była zmęczona po ciężkiej drodze jaką przebyła. Nasz NAJWIĘKSZY SKARB przyszedł na świat 19 sierpnia, dokładnie w czwartą rocznicę naszego ślubu. Maleństwo czekało do tego dnia i było najpiękniejszym prezentem jaki mogliśmy sobie wymarzyć.

Zakończenie

Ola urodziła się za pomocą vacum (próżnociągu). Lekarz założył jej na główkę taką przyssawkę i pociągnął żeby mogła wyjść, bo akcja porodowa nie postępowała. Potem dowiedziałam się, że to jest bardzo niebezpieczne, gdyż można uszkodzić mózg i nie wszyscy lekarze potrafią ją prawidłowo założyć. Miałyśmy dużo szczęścia i świetnego lekarza. Córeczka miała olbrzymiego krwiaka, po którym nie został ślad. Dzisiaj ma 7 miesięcy. Jest zdrowa, nie choruje, a ja nadal ją karmię. Jesteśmy szczęśliwą rodziną i z niecierpliwością czekamy na 19 sierpnia żeby wspólnie świętować pierwsze urodziny Oli i naszą piątą rocznicę ślubu.

Autorka: Małgorzata Dymurska

Komentarze Facebook

Aby dodać treść zaloguj się lub wyślij na adres redakcji)

Chcesz poinformować o konkursie, akcji lub ciekawym wydarzeniu, które organizujesz? Wyślij link do konkursu wraz z opisem na adres redakcji redakcja(@)blogimam.pl :)

Patronat BlogiMam