Za oknem biała zima. Dzieci szaleją na śniegu, jeżdżą na sankach, lepią bałwany, rzucają się śnieżkami i krzyczą na całe gardła. Słońce świeci, więc i my z Arturem korzystamy z uroków zimy (TU). A kiedy już przemarznięci wrócimy do ciepłego domu i matka w 9 miesiącu ciąży po prostu już nie ma siły na kolejne wygłupy lub jazdę samochodzikami, czytamy książki. Mam to szczęście, że mój syn tak jak ja uwielbia książki, na razie tylko oglądać i słuchać jak ktoś czyta, ale mógłby to robić cały czas. Ma swoje ulubione, sam sobie je wyciąga z półki i spokojnie kartkuje dopytując: "Co tu jest napisane?" albo o czym jest ta bajka. Dużo z tych bajek zna na pamięć i sam potrafi trochę poudawać że czyta zmyślając coś z obrazków. Cieszę się, że zaszczepiłam w Arturze choć trochę pasji do czytania. Książki to jedna z tych rzeczy, które kupuję często i nie mogę się powstrzymać, przed zakupem następnej. Mam kilka schowanych przed wzrokiem i szybkimi rączkami Artura, czekają na te chwile kiedy już zupełnie nie mam siły na nic, wtedy wyciągam jedną i pokazuję mojemu małemu czytelnikowi. On zachwycony ogląda ją z wszystkich stron, kartkuje i uważnie słucha opowieści. Artur ma swojego przyjaciela,takiego z którym nie lubi się rozstawać, to jego kocyk, który ma od urodzenia. Jest to tzw.