Wieczorem, gdy moja tolerancja na dziecięcą żywiołowość spadła poważnie, poprosiłam syna, by nie zeskakiwał z łóżka, tylko z niego schodził, bo "to ładowanie o podłogę" już mocno mnie drażni.
Syn oczywiście okazał się empatią wyższą i zakomunikował mi:
-Będę ładował, mamo!
Odpowiedziałam pełnią zrozumienia i tolerancji:
-Okej. W takim razie wyniosę cię na twoje łóżko i tam będziesz sobie czytał!
Syn zamilkł, a za chwilę przyszedł do mnie z pytaniem:
-Słyszałaś? Słyszałaś, mamo?
-Słucham?
-Czy słyszałaś?
-Nie. A co miałam słyszeć?
-Ładowanie.
-Nie słyszałam.
-Bo delikatnie schodziłem.