cisza nocna to jest ten moment, na który w ciągu dnia czekam z utęsknieniem. Kiedy przynajmniej przez chwilę, zanim sama nie padnę, co zazwyczaj następuje bardzo szybko, mam poczucie, że odzyskałam swoją przestrzeń, gdzie nikt za chwilę nie wyskoczy z jękiem, że jest głodny, że chce pić, że zrobił kupę i ile ma czekać na wytarcie (!), że gdzie jest książka o tancerkach- przecież tu była, że gdzie są rysunki modelek z wczoraj ( no jak to gdzie? w koszu!! ich są setki każdego dnia). Zanim jednak ta cisza następuje, jest czas ciężkiej pracy i to od samego początku posiadania potomstwa. Bo najpierw, jak kurczęta są małe to trzeba oliwkować, szczotkować, kołysać, bujać i inne "-ać". Potem w miarę upływu czasu niby tych "-ać" ubywa, albo można je scedować na same kurczęta, ale pojawiają się nowe problemy. Po pierwsze mówisz raz- czas na kąpanie. I nic, zero reakcji. Próba druga, dalej nic. Trzecie podejście- jest lekki ruch- nie, nie chcę, muszę? dzisiaj nie. ?I tak wołasz czwarty raz, piąty raz. Za każdym razem coraz głośniej i w końcu jest reakcja. Wpuszczasz kurczaki pod prysznic, w międzyczasie robisz kolację. Ufasz, że pod prysznicem wszystko jakoś hula, ale nagle widzisz, że pod drzwiami łazienki widać wodę. Wchodzisz,a tam już powódź, wyrwane włosy, łzy, krzyk i lament. Jest wojna o prysznic, wojna o stary kubeczek po jogurcie, którym się polewają, o płyn do kąpania. Czyli koniec kąpania. Potem jest jedzenie.