Są takie sytuacje w życiu człowieka, kiedy żadne słowo nie jest w stanie wyrazić tego, co czujemy.Są takie sytuacje, kiedy żaden inny gest, żadna rzecz, ani kwota pieniędzy nie jest w stanie oddać naszej wdzięczności.Wiecie, co mam na myśli?Co wówczas można zrobić?Jak się zachować?Nie znam bardziej bezinteresownej, oddanej i serdecznej osoby, niż mój dziadek. To, ile przez całe swoje życie dał mnie, moim siostrom i innym bliskim z naszej rodziny, wie tylko każdy z nas z osobna, on i Pan Bóg.Pamiętam taką sytuację, kiedy siedzieliśmy z moim dziadkiem obok siebie przy stole. Dziadziuś powiadając mi jedną ze swoich historii z dzieciństwa, wzruszył mnie tak bardzo, że ze łzami w oczach, zwyczajnie chwyciłam jego dobrą dłoń i ucałowałam. Strasznie się zmieszał i zawstydził, po czym sam i mnie ucałował...Od jakiegoś czasu staramy się z moją mamą i siostrami bywać u naszego dziadka chociaż raz w tygodniu, aby troszkę, po babsku o niego zadbać. Ostatni raz byliśmy u niego w minioną niedzielę. Po zjedzonym obiedzie mój dziadziuś ujął w dłoń rękę mojej mamy, ucałował ją i zwyczajnie powiedział "dziękuję". Niby zwyczajnie, a jak bardzo inaczej...Kiedyś, tuż przed Bożym Narodzeniem szliśmy z moim teraźniejszym mężem jedną z poznańskich, ruchliwych ulic. Przy kamienicy na małym stołeczku siedziała ubrana w kożuch babcinka. Przed nią na gazecie leżały zrobione na drutach kapcie, skarpety, czapki. Babcinka z rozwianym siwym włosem i czerwonymi od mrozu polikami. Ściemniało się.