mama. Bo dziś będzie laurka. W dzieciństwie na fali piosenki " A ja wolę moją mamę"- moja była wyjątkowa, bo miała naprawdę " włosy jak atrament". Potem pojawiały się nowe piosenki i nasze nowe występy. Bo moja mama zawsze nam organizowała czas- były nagrania, były konkursy, były bale. Gdy występy się skończyły mama była wymagająca, była twarda. I taka jest do teraz. Silna, nie poddająca się, twarda. Szybko podnosząca się na nogi. Nie można było się mazgaić. Bo ona też się nie mazgai. Trzeba było rano wstać i nosić ziemniaki z targu, i nie było zmiłuj. W tej całej swojej surowości jest jednak miejsce na niebywałą opiekuńczość. Taką nie na pokaz, taką nie z kolorowego czasopisma i ze zdjęcia, ale taką najprawdziwszą, taką wypływającą z potrzeby opiekowania. Dzięki niej i ja zostałam " najlepszą" mamą na świecie. I też bym chciała, żeby moja córka zadedykowała mi tę piosenkę;-) mamo, ty wiesz- my tych słów sobie nie mówimy, ale wiemy!