Dziś pierwsze z takich miejsc czyli łazienka a dokładniej sedes. Miałam, oczywiście, plan o czym systematycznie pisać, ale to wyposażenie domowe przesłoniło mi wczoraj świat. Trójka starszych chorujących w końcu zaczęła czytać, układać klocki i puzzle a ja korzystając z chwili ruszyłam do prania. Nie wzięłam pod uwagę, ze najmłodszy z pacjentów będzie straszliwym elementem destrukcyjnym. W końcu mam wprawę.Nauczeni wieloletnim doświadczeniem zamknięcie łazienki mamy od środka i od zewnątrz, właśnie po to by różne podejrzane elementy nie oddawały się tam bez kontroli zbrodniczym działaniom. Mamy za sobą sedesy zapchane samochodzikami, które należało umyć. Były już próby mycia głowy i topienia różnych rzeczy. Było wylewnie szamponów, płynów do tkanin- z oczywistym tłumaczeniem, że delikwent chciał pomóc w myciu. Co dziwne Domestos był natomiast wlewany do brudnego prania. Nie wspomnę o braniu wody do zabawy, brrr. Jestem w związku z tym przewrażliwiona i ciągle domagam się mycia owego urządzenia.Wczoraj jednakże byłam już chyba skołowana przez ciągłe MAMO i ufna, że Piotruś jest spokojny. Zresztą uwielbia bawić się z rodzeństwem, więc pozostanie u Józia w pokoju zajęty śledzeniem tego co robi brat.Zajęta segregowaniem brudnej hałdy, parowaniem skarpetek i swoimi myślami nie zwracałam uwagi na otoczenie. Niesłusznie. Piotruś miał rękawy mokre do łokci, uśmiech na twarzy i szczotkę do mycia sedesu w łapce. Co najgorsze właśnie zamierzał jej popróbować.