Koleżanka z bloga 280 dni zaproponowała jakiś czas temu pewien projekt. Nazwała go Mam czas, a ja chciałabym w jej imieniu zaprosić wszystkie czytające mój blog mamy. Bo do nich jest skierowana ta inicjatywa. Na czym polega? W wielkim skrócie chodzi o to, aby zadbać o swój wygląd i samopoczucie. Wiadomo, że nasze maluszki pochłaniają niemal całą naszą uwagę oraz energię i często nie mamy czasu na wyjście do kosmetyczki czy po prostu umyć włosy. Projekt ma na celu przypomnienie, że bycie mamą nie wyklucza kobiecości i poczucia piękna, a to wszystko zależy od nas. No i osób nam bliskich (partnera, rodziny, przyjaciół). Do wykonania zadań będzie nam potrzebna pomoc innych - a dla nas to będzie godzinka czy dwie czasu tylko dla nas. Pamiętacie jeszcze jak to jest? Więcej o pomyśle Kasi znajdziecie tutaj.A poniżej moja krótka relacja z pierwszego tygodnia, który zakładał, żeby wyjść na zakupy i sprawić sobie jakiś drobiazg oraz przejść się do kawiarni, na spacer z książką lub psem. Bez urwisa, który w tym czasie grzecznie spędza czas z tatą, dziadkami, ciotkami, wujkami itd. Muszę przyznać, że nie przepadam za zostawianiem Gałganka. Jakoś zauważyłam, że nie mam potrzeby wychodzenia gdzieś samej, a za zakupami nie przepadam. To znaczy lubię kupować sobie różne rzeczy, ale nie przepadam za tymi tłumami w sklepach i kolejkami do przymierzalni.