Jestem ciekawa, czy masz tak jak ja ...Swoje małe rytuały.Ja moje uwielbiam. Trochę dlatego, że to takie cudowne przyjemnostki, umilające codzienność.Trochę dlatego, że lubię pewną regularność, przewidywalność.Jak na mistrzynię planowania przystało, lubię znać następstwo kolejnych punktów dnia.Oczywiście wszystko w granicach rozsądku ;-)Taki mały rytuał, który z tyłu głowy czeka na swój czas, ułatwia też przetrwanie mniej przyjemnych czynności.Na przykład rano. Rytuałem jest dreptanie w bamboszach i ciepłym swetrze do ukochanej kuchni.Wypijam szklankę wody.Wyjmuję z szafki ulubiony kubek - ten akurat, a nie inny, bo z innego to kawa już nie taka dobra. Stawiam na koniecznie czystym blacie, bez najmniejszego okrucha. Włączam czajnik z wodą, koniecznie przefiltrowaną w dzbanku. Nasypuję mieloną kawę - tę akurat, a nie inną, bo z inną to już nie będzie taki przyjemny rytuał. Zalewam. Odstawiam, aby się zaparzyła. W tym czasie wyjmuję naczynia ze zmywary, żeby czas dobrze spożytkować, a kawa nabrała smaku.Dolewam mleka. Mieszam. Wracam do sypialni... Poranek pozbawiony tego rytuału, nie byłby tym samym porankiem.Woda. Dwie łyżeczki kawy. Mleko. Takie proste. Takie nic. A jaka zwykła przyjemność, gdy przy tej kawie można leniwie się rozbudzić. Z synkiem się poprzytulać. Zatrzymać się jeszcze na chwile, zanim człowiek wsiądzie na karuzelę kolejnego dnia. Pogładzić dziecięce kosmyki, ponakręcać na palce...W sobotę to tej kawy dochodził jeszcze jeden rytuał...