to tu, to tam dochodzą do mnie głosy, że ogarnęła was tęsknota. Was tęsknota, a mnie marazm i brak chęci do czynności twórczych plus to dręczące uczucie tego, że wszyscy jesteśmy tacy podobni i że pewnie u wszystkich to samo, że niczym się nie wyróżniam, więc po co to wszystko. No i jeszcze, żeby znaleźć sobie konkretnego, namacalnego winowajcę to pozwolę sobie, i love you so much, zwalić to na ojca dzieci. Bo moja " częstotliwość spadła od kiedy rok temu ojciec dzieci sprawił mi urodzinowy prezent, czyli uzależniający telefon, który fajnie jak był tylko w sferze marzeń, bo od kiedy go mam to internet mnie osacza, a posty wrzucałam za jego pomocą, co było średniej jakości i rzadkiej częstotliwości. Nie chciało mi się odpalać kompa,który zresztą za sprawą "dzieł" ojca dzieci został zdemolowany i wygląda raczej jak wrak i tak też się zachowuje niż jak porządnej klasy laptop. Ale mniejsza o to. Fakty są takie, że są utyskiwania, co mnie trochę łechcze, które spowodowały, że podjęłam mocne postanowienie poprawy.Nie będę wspominać świat, "sylwestrów" i innych około grudniowych wydarzeń, bo w tym roku z przyczyn osobisto-pogodowych były nijakie i raczej miernej jakości,głównie ze względu na samopoczucie. Powrót postanowiłam zaakcentować czymś mocnym, a jak wiadomo najmocniejsze, oprócz mnie samej;-) są moje dzieła w ilości sztuk dwóch. Zacznę od dzieła A., żeby zachować jakiś porządek, w tym przypadku opcja alfabetyczna.Dziecko A.