niezależne, a jednocześnie powiązane ze sobą. Wiąże je 21 stycznia. 1. To oczywiste: Dzień Babci. Moje babcie są- były różne. Jedna była słodka, druga jest wytrawna. I to prawie, że dosłownie, ale również kulinarnie. Jedna była mistrzynią ciast. Jej torty to spełnienie moich fantazji o cukrze i słodyczy. To po niej nie zasnę bez zjedzonej tabliczki czekolady. Druga jest mistrzynią pierogów i zup.I pomimo tego, że przepisy brałam tysiące razy, że wszystko robię tak samo, to nigdy tak nie wychodzi. To jest chyba jakaś magia, której tam dodaje. Ja jej po prostu nie mam, póki co. Obie łączy to, że są jedyne i niepowtarzalne, uzupełniające się i dopełniające bycie człowiekiem. Ważny moment. 2. Urodziny taty. Mojego taty. Człowieka niełatwego, ale mądrego, spokojnego, wyważonego. Takiego, z którym można było porozmawiać, bo słuchał. Pewnie, że marudził, pewnie, że był asekurancki, ale słuchał. Poza tym był interesujący i dzięki niemu, jest co opowiadać, ma się te setki historii, tę oryginalności i znajomość wielu zespołów. A no i chyba dopełnieniem było poczucie humoru- to sprawiało, że szło się do przodu. 3. 16 lat temu podjęłam, chyba nie do końca świadomie, decyzję o związku. Z kimś z zupełnie innej bajki od mojej. Ale tak się złożyło, że chyba nasze bajki jakoś się zapętliły i od 16 lat piszemy swoją własną historię. Historię, która się uzupełnia moim zorganizowaniem i nerwowościom oraz poczuciem luzu i nastawieniem budzika na "za pięć" ojca dzieci.