Najbardziej ch....owa matka na świecie.

Jestem najbardziej ch....ową matka na świecie - pomyślałam chowając twarz w dłoniach. Łokcie oparte miałam o kolana. Siedziałam na łóżku wykąpana i gotowa do snu.Nacio siedział przede mną przy stole, kończył kolację.A ja byłam gotowa umrzeć z żalu.I poczucia winy.Po tym całym pieprzonym dniu, który cudem udało mi się przeżyć.Chłopcy chorzy. Obydwaj. Na dworze ciągle leje. Zagilony Frycek wszedł na taki level jęczenia, że doprowadziłby do szału umarłego.Kolejny dzień.A ja.Jak w więzieniu. Wieczorem miałam ochotę wziąć torebkę i wyjechać do Sztokholmu.Zamiast tego powymywałam obydwie sztuki. Wysmarowałam. Poubierałam. Ponakarmiałam. Wyjęłam odkurzaczem wszystkie kozy z wszystkich nosów. Pozakrapiałam i powlewałam w paszcze lekarstwa. Poczytałam książeczkę, a na koniec dałam sobie pougniatać pierś, lulając przy tym najmłodszego.Wszystko z zaciśniętymi zębami i uwidocznioną żyłką na skroni.- Mamusiu, a Ty wolałaś, jak Frynka nie było?- zapytał wpatrując się w ścianę ze zdjęciami.- Nie, no coś Ty Naciu. Dlaczego w ogóle tak pomyślałeś?- Bo kiedyś, jak nie było Frynia, to Ty byłaś taka uśmiechnięta. O, jak tutaj. - powiedział wskazując paluszkiem na jedno ze zdjęć. To, na którym jestem w ciąży...Uśmiechnięta...Przytulana przez obydwu moich panów - męża i syna. Zabijcie mnie!Dobijcie i niech już mam z głowy.- Idź do łóżeczka kochanie. Dobranoc, pchły na noc.- Karaluchy pod poduchy...- Kocham Cię syneczku...Jak kocham, jak cały dzień burczę do niego? Albo drę ryja.

Komentarze Facebook