Centrum handlowe.Para przed trzydziestką.On pcha wózek.Ona obok.- Oooo, patrz Jacek. Taka sukienka cytrynkowa, jak miała Emilka na weselu.Jacek spojrzał odruchowo.- Yhym.I poszli dalej.Dziewczyno a co go ta cytrynkowa sukienka obchodzi? Co w ogóle może obchodzić faceta jakaś kiecka? I do tego jeszcze Emilki?!Gó...no.O.Tyle go obchodzi.Dokładnie tyle samo,co mojego męża obchodzą moje opowieści.Gó...no.A jednak słucha.Wysłuchuje cierpliwie o chorym synku przyjaciółki. O kocie koleżanki. O pani w Douglasie, co miała taaakie niesamowite oczy. O znajomej co sobie twarz ostrzyknęła tak, że jej nie poznałam. O kocyku, który zamówiłam, bo pokochałam od pierwszego wejrzenia. I o butach... Najpiękniejszych na świecie.O frajarze z kolejki na poczcie, co kazał mi na czole sobie napisać, że jestem w ciąży...O kosmetyczce, która sprawiła mi przykrość.O szmince taaaak cudnie, soczyście czerwonej.Słucha cierpliwie.Czasami nawet podpytuje, angażuje się, pociesza.Mimo tego, że wrażliwość męska zupełnie inna jest. I myślenie zero jedynkowe, czyli takie które niuansów pewnych, emocjonalnych nie rozróżnia. Nie rozumie.Słucha.Bo jego instynkt samozachowawczy podpowiada mu, że tak trzeba.Są chwile, gdy myślenie małżeńskie rozjeżdża się i zaczyna biec dwutorowo. On sobie, ona sobie. Ona o niebie. On o chlebie.Wtedy ona ma ochotę na rękoczyn.Jezzzuuu.Ile to razy miałaś ochotę powiesić swego męża za...Uszy.Albo odciąć mu coś... ;-)Albo chociaż po ryjku nastukać. Tak raz, dwa, trzy. Szybciutko.