śnieg jest, sprzęt jest, brak tylko chęci córki do jeżdżenia, która bez ojca nie chce podjąć próby. No i jeszcze przydałaby sie opiekunka dla syna, który albo chce żeby go ciagnąć albo sam ześlizguje się w dół , co bywa njebezpieczne w momencie gdy córkę staram sie przekonać do "jednego przynajmniej" zjazdu. Nie wspomnę już o ciągnieciu pod górę po śnieżnej chlapie 30 kg swojego szczęścia. Co chwilę słysząc chcę być z tyłu, a ja z przodu i na odwrót. Z braku miłości do nart u córki w międzyczasie zrodziła się wielka miłość do psów, w związku z czym przygarnia wszystkie wiejskie kundle, które człapią za nami cały czas. Każdy ma takie aspen na jakie zasłużył, a że nie chodzę na siłję na co dzień to tu nadrabiam zaległości na bicepsie.