@@

To, co od kilku miesięcy nie dawało mi spokoju, stało się przykrą rzeczywistością. Zarówno dla nas rodziców, jak i dla naszych ukochanych córeczek. Dziś potwierdzono mi dwie wiadomości, z którymi do tej pory próbuję się pogodzić. Helenkę czeka sondowanie oka prawego. Na nic zdały się masaże i antybiotyki w kroplach. Według okulistki nasza najmłodsza córeczka ma najprawdopodobniej bardzo wąski kanalik łzowy, który nie odpowiada na masaż. Cały czas oko ropieje, sklejając przy tym powieki. W dodatku Helenka notorycznie pociera to oko rączką i roznosi ropę po całej twarzy. Na nic zdaje się regularne przemywanie. Wystarczy trochę złości, kilka łez i "zabawa" rozpoczyna się na nowo. Jutro mam umówić zabieg. Szkoda, bo do ostatnich chwil wierzyłam, że jednak rozmasuję ten problem. Ech...Marysia z kolei będzie nosiła okulary. Obciążony wywiad rodzinny wraz z moimi obserwacjami wskazywał na wadę wzroku. Musiałam jednak usłyszeć od okulisty, że moje matczyne przeczucie jest prawdziwe. I choć nie byłam zaskoczona diagnozą, to słabo mi się zrobiło. Mam tylko nadzieję, że ta wada się cofnie, podobnie jak u Marysi cioci. Jutro więc czeka nas wycieczka do optyka.Musiałam mieć minę zbitego psa, bo usłyszałam, że w tym wszystkim nie ma mojej winy. Zareagowałam tak szybko, jak się dało, bo przecież standardowo oczy sprawdzane są u trzylatków. Osobiście uważam ten fakt za porażkę służby zdrowia. Nie chcę nawet myśleć jak bardzo przez cały rok może pogłębić się wada u dziecka.

Komentarze Facebook