wiem, wiem, wiem- wszystkie dzieci są wyjątkowe. I też wiem, wiem, wiem- nieładnie jest się chwalić, wynosić, panoszyć i takie tam. Ale to musi zostać gdzieś zachowane. Bo kiedy byłam w ciąży Zu to spadło na nas z nieba pojęcie chorób genetycznych- staliśmy się ekspertami. Daliśmy radę, opanowaliśmy sytuację, z chorobą żyjemy i są chwile trudniejsze, ale ogólnie do przodu.Kiedy dowiedzieliśmy się o drugim dziecku drżeliśmy delikatnie, a kiedy pan doktor robił usg prenatalne i zatrzymywał się na dłużej przy kolejnych narządach to my traciliśmy oddech. Gdy przy nerkach zamilkł to już wiedzieliśmy, że coś się święci. I tak było - Antek jest jednonerkowcem, do tego zawsze jest coś towarzyszącego, u nas nie było ostro, bo tylko spodziectwo. Znów staliśmy się ekspertami w nefrologii i urologii.Gdy podjęłam ryzyko trzeciego dziecka, wierzyłam, że tym razem będzie książkowo,z płatka. Gdy na drugim usg prenatalnym pani doktor powiedziała nam, że wszystko jest ok- odetchnęliśmy z ulgą.Ale tym razem pojawiły się komplikacje z położeniem. Niby to nic poważnego, ale nasze dziecko nr 3 postanowiło ułożyć się poprzecznie. Wczoraj zaczęłam sobie o tym czytać i co? Okazuje się, ze tylko 1% dzieci się tak układa i są to wyjątkowi indywidualiści. I jak tu nie mówić o talencie? Tylko nie wiem czyim- rodziców do komplikacji czy dzieci do bycia indywidualistami?