Wygodna matka.

Mam uraz na psychice.Niemowlęcy płacz wywołuje u mnie głęboką depresję.Od razu.Jedno "aaaaaaaaa" i już.Depresja gotowa.Głęboka.I odruch ucieczki włączony.To niesamowite jak kilkudziesięciodniowy brak snu, zmęczenie i permanentny, niemowlęcy krzyk są w stanie uszkodzić ludzką psychikę.Frycuś płacze niewiele.I na całe szczęście.Łaskawy jest. W nocy je co dwie - trzy godziny i zasypia.Na całe szczęście.W dzień podobnie.Kochany, mały, najgrzeczniejszy na świecie chłopczyk.A ja umieram z wyrzutów sumienia.W zasadzie na drugie powinnam mieć "wyrzut".Karmię tego małego, kochanego człowieka i tak mi go żal.Bo nie dość, że grzeczny taki i  łaskawy, tak mało wymagający... To jeszcze tak mało dostaje.Gdy ył jeszcze w brzuszku nie potrafiłam jakoś ogarnąć umysłem, że to dziecko nasze. Nie czułam więzi tak silnej, jak z Naciem.Gdy się urodził, przeprosiłam go za to. Całowałam maleńkie paluszki, ryczałam i przepraszałam.Że był mi obcy.Teraz mam wrażenie, że moja cierpliwość, troskliwość i oddanie wyczerpały się przy Naciu.Nacio jadł i wył.Fryniu je i śpi.Nacio przez cztery miesiące cierpiał okrutnie, a my razem z nim.Dlatego nosiliśmy, tuliliśmy, lulaliśmy. Na zmianę. Całą dobę. W dzień i w nocy. Przez cztery bite miesiące.A Frycuś...Ach! Jestem okropną matką!Najgorszą!Nakarmię i odkładam.Przewinę i tylko patrzę, żeby już zasnął.Wymyję. Oczyszczę nosek. Podam kropelki i już mnie nie ma.Gdzie tamta matka?! Pełną gębą taka?Wygodna jestem. Pożyć chcę. Obiad ugotować. O Natanka zadbać.

Komentarze Facebook