Wszystko domowe- szpitalik, poród i kino

Marudząc o bloga myślałam sobie o formie pamiętnika i złapaniu w jednym miejscu tych wszystkich drobnych radości, które nam codziennie towarzyszą. O nich najczęściej nie pamiętamy w natłoku obowiązków a życie choć trudne jest piękne. Zwłaszcza to okraszone mądrościami domorosłych filozofów:).Niestety już teraz widzę, że nie powstrzymam się od komentowania szerszej rzeczywistości- postaram się unikać brzydkich wyrazów.Dzisiaj będę trochę jak mucha, która nie może się zdecydować gdzie usiąść na dłużej.U nas w domu mały szpitalik, co prawda na razie choruje tylko 40% potomstwa ale daje to straszliwą liczbę czworga rozmarudzonych maluchów. Lejący się katar, bolące uszy i ciekawe odmiany kaszlu sprawiają, ze nie można się nudzić nawet gdyby ktoś się starał. Po odbyciu porannej sesji wydawania medycznych specyfików i wysłuchaniu krytycznych głosów zainteresowanych na temat lubię - nie lubię rozpoczynam akcję:-Mamo, nie ma chusteczek, mamo on mi przeszkadza, mamo ona nie chce się ze mną bawić...MAMO, MAMO, MAAAMOOOOO!!!!!I to jest ten czas kiedy jak nigdy mam ochotę na pobyt w jakimś klasztorze kontemplacyjnym albo na oddziale zamkniętym. Do tego drugiego znacznie mi bliżej. Pół biedy jak mam mnóstwo czasu i siadam z nimi do jakiejś gry albo zaczynamy czytać na głos.

Komentarze Facebook