Udało się saneczkowo

Mieliśmy ogromne szczęście. Bo kiedy przyjechaliśmy śniegu było więcej niż u nas. Górki w parku bialutkie zachęcały do zabawy...Dziadek poszedł z Szymonkiem na spacerek by mógł sobie pospać na świeżym powietrzu  (utrzymanie synka w łóżku bez ograniczników graniczyło z cudem choć te cuda kilka razy się zdarzyły) A my poszliśmy na saneczki. Sprzęt pożyczyła mi kumpelka z liceum. Do południa górki były wszystkie nasze gdyż tu nie było jeszcze ferii i chłopaki mogli na spokojnie bezkolizyjnie sobie pozjeżdżać. Po jakimś czasie przyszedł Tata z Szymonkiem i oczywiście też chciał spróbować były na początku wywrotki ale po chwili puszczanie najmniejszego synka było radościom dla niego.Kiedy tak patrzyłam na mojego tatę przypomniały mi się moje czasy młodości i to jak ja ze swoim dziadkiem chodziłam na saneczki...

Komentarze Facebook