Trochę jej nie wyszło.

"Samochwała w kacie stała.I tak wciąż opowiadała...".Jak to z nami właściwie jest?Dlaczego nie lubimy ludzi pewnych siebie, którzy nie mają oporów, aby mówić o swoich osiągnięciach i cechach, z których są dumni.Dlaczego wolimy tych skromnych i niewychylających się?Czy mamy prawo się chwalić?Kiedy będzie to tylko dzielenie się swoim szczęściem, a kiedy zacznie być przechwalaniem się?Moja mama znakomicie gotuje. Z zapałem ogląda programy kulinarne, regularnie przegląda takież blogi i studiuje przepisy. Tę pasję czuć w jej potrawach. Nie ma potrawy, która wyszedłszy spod jej łyżki, byłaby niesmaczna. A do tego jest mistrzynią gotowania "z niczego". Prawdziwa czarodziejka.Natomiast słynie także z tego, że ZAWSZE gdy stawia potrawę na stole, uprzedza biesiadników, którym z reszta od samego patrzenia cieknie ślinka, że "kurcze trochę jej nie wyszło, bo...coś tam coś tam". ZAWSZE.A my powtarzamy z przekąsem, że tak, tak, przecież wiemy i zawsze potem zajadamy się z takim smakiem, że aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby wszystko jej wychodziło.Ostatnio wiele się mówi o tym, że jesteśmy zakompleksieni, że brak nam poczucia własnej wartości i wiary we własne siły. Trendi stało się: "głowa do góry, cyc do przodu". Trzeba być pewnym siebie i nie bać się głośno o tym mówić.Tylko po co?Czemu ma służyć publiczne opowiadanie o swoich umiejętnościach, zaletach, osiągnięciach?Czy po prostu mówi się to po to, aby wszystkim pokazać? Aby wiedzieli jaka jestem super? Aby mnie dostrzegli?

Komentarze Facebook