Takie jajo.

Pierwszy raz te stroiki zobaczyłam na jarmarku "Kaziuki" w pobliskim skansenie.Niee - powiedziałam sobie stanowczym tonem. Tak bardzo stanowczym, abym nie miała najmniejszych wątpliwości.No muszę tak ze sobą.Tak krótko siebie trzymać.Mój mąż wie dlaczego.Kocham rękodzieła. Nie wszystkie, ale te ze smaczkiem, z tym czymś, co sprawia, że są niepowtarzalne - wielbię. I zupełnie tracę wówczas rozum.I wiem, że gdybym wtedy na tych "Kaziukach" miała wolne pięć tysięcy w portfelu, to wydałabym je w całości co do grosza.Ale bym się obkupiła! I maszerowałabym potem z bananem na facjacie i tobołami w garściach. W pełnej euforii.No ale...Że nasze mieszkanie to jupka jedynie mała i raczej ściany z gumy nie są...Wstrzymuję się.Aby jakoś zapanować nad ta moją bibelociarnią.Czasami robię tak, jak z zabawkami Natanka. Chowam część, a potem zamieniam i włala! Czuję się, jakbym miała zupełnie nowe.No ale do jaja.Tak, jak już mówiłam opanowałam swe żądze na "Kaziukach".

Komentarze Facebook