Tak dobrze, tak źle

Tydzień zaczął się bardzo miło, od 13-tych urodzin Marysi i wizyty rodziny. Przyjemny czas. Potem było już gorzej.  Marta, nasza pierworodna postanowiła na czas sesji przeprowadzić się do przyszywanej babci, przy okazji delikatnie sugerując, że jako mająca lat 21 powinna się usamodzielniać i pobyt tamże może się wydłużyć. Z korzyścią dla obu stron, bo babcia po śmierci męża jest osamotniona a moje dziecko czuje się w domu cały czas dzieckiem a pora wydorośleć. Rozum podpowiada, że ma prawo a serce się buntuje. Poza tym to błąd w liczeniu, ona na pewno nie ma 21 lat. Dopiero co biegała w rękawiczkach założonych na stopy i udawała kurę, nie mówiąc o sikaniu w pieluchy.Dzisiaj rano natomiast okazało się, że kot , którego mamy na "przechowanie" na okres dwóch tygodni ma bardzo przyzwoite robaki, brrr. To kwestia, którą muszę niezwłocznie rozwiązać.Wczoraj co prawda zanotowaliśmy kilka wpadek, ale nie były aż tak straszne. Zaczęło się od porannego przypalenia jajek na twardo. Tradycją u nas w domu są jajka w majonezie na niedzielne śniadanie. Wczoraj wstawiłam odpowiednią ilość jaj i uległam pokusie. Moje dzieci siedziały już  przy stole z rozłożoną nową grą( uwaga lokowanie produktu: " Przebiegłe wielbłądy") i zaczęliśmy rozgrywki. Było hałaśliwie i z emocjami. W pewnym momencie z kuchni odezwały się podejrzane wystrzały. O co chodzi? Strzelały jajka, z jednej strony już całkowicie czarne.

Komentarze Facebook