Dzień rozpoczęłam dzisiaj od śledzenia Piotrusia. Mały wstaje zawsze z rodzeństwem, które ok. 7 udaje się do swoich szkół a on idzie dosypiać. Koniecznie jednak musi uczestniczyć w śniadaniu, przebieraniu i porannym ogólnym chaosie. Potem jest bardzo rozżalony, że on nie wychodzi ze wszystkimi. Ale codziennie próbuje. Dzisiaj nie mogłam się skupić na wyprawianiu towarzystwa do szkoły, bo wydawało mi się, że u Pitera wystąpił trójkąt siniczy. Na pewno ma niewydolność oddechową. Zaczęłam go oglądać w różnym świetle i pod różnym kątem. Potem zaczęło mi się wydawać, ze oddycha za szybko a w ogóle to z wysiłkiem i kończy oddech stęknięciem. Jak nic wszystkie objawy duszności.Ze względu na moją rozlazłość większość czynności spadła na Wojtka i przyznam, że mój cierpliwy mąż był lekko wkurzony, zwłaszcza, że sam miał zaraz spóźnić się do pracy. Z moją paniką zostałam sama. Sama musiałam się obśmiać, że trudno, żeby nie miał przyśpieszonego i głośnego oddechu skoro ma katar. A stęknięcia mogą mieć związek z jego ciągnięciem wielkiego pudła z zabawkami. Mały fizol!Bardzo się zmęczyłam uspokajaniem tej wariatki, która mieszka we mnie. I solidarnie z Piotrusiem poszłam spać.Zupełnie zapomniałam, że dziś jest TEN dzień i ma się ukazać mój artykuł.