Sanki.

Dzisiaj będzie wpis jakby z choinki urwany.Trudno.To nie moja wina, że pogodzie pomieszało się we łbie i w zasadzie od miesiąca wiosnę mamy, przez co nie wstrzeliłam się z zimowymi zdjęciami.Na sankach w tym roku byliśmy RAZ.Pierwszy.I ostatni.Najpierw nie było śniegu.Potem przez moment był. Gile także.Ale mroziło do minus dwudziestu, więc jakoś nieśmiesznie.W pewną sobotę udało się.Zupełnie spontanicznie. Tak jak staliśmy w kapciach, zarzuciliśmy co popadło, byle ciepło.Wyszło jak wyszło.Modowo...No cóż tym razem zupełnie nie modowo, dlatego zaoszczędzę hejterom ciężkiej pracy - wiem, wyglądamy...Hyghm.

Komentarze Facebook