Choc ma betonowy backyard a nie ogrodek. Choc to mieszkanie na pietrze a nie domek na wsi. Choc wcale nie jest wieksze od poprzednika. Jestesmy bardzo podekscytowani i szczesliwi, ze niebawem na nowym bedziemy. To mieszkanie, choc mowimy o nim domek. Nasz domek, 3 minuty od najlepszej szkoly w miescie. 5 minut do pieknego parku, kawiarni, marketu. 15 minut spacerem do centrum. Bardzo jestemy zadowoleni z tej decyzji. Naglej decyzji, ktora pozostawila nas z 2 tygodniowym wypowiedzeniem obecnego mieszkania i remontu na gwalt na nowym. Domek jest bardzo stary, z 1820 mniej wiecej jak mowi mi nasza nowa sasiadka. Przy zdzieraniu tapet sypie sie sciana. Trzeba gipsowac, trzeba szlifowac, trzeba czekac. Strasznie duzo roboty. Lazienki niestety nie zdazymy i raufazy w pokoju Antka. Na szczescie moi rodzice byli akurat z wizyta wiec tata pomagal na budowie, a mama opiekowala sie dwojka, wiec i ja moglam troche pomoc. Byly tez problemy z wyborem szarosci na sciane (bo nie bylo mnie przy wyborze) jeden szary okazal sie blekitny, a drugi za ciemny. Do drugiej opcji musze sie przyzwyczaic, nie jest zle, tylko inny odcien popielu mialam w glowie. Tak to jest jak sie z pospiechem dziala. Maz oczywiscie caly czas pracuje, Michal zreszta tez, wiec remont robiony jest pomiedzy praca, przed i po pracy. Z roboty do pracy i na odwrot. Takie zycie. Walka z czasem trwa.