Scenka z metra porannego:
Młody człowiek w kapturze nasuniętym na czoło, w stanie wyraźnie lekko naprutym poleguje na siedzeniach.
Podchodzi dwóch panów z blachami na piersiach i uprzejmie proszą o bilet.
Młodzian uchylił jedno oko:
- Nie musicie sprawdzać tego biletu. Nie jest wam do niczego potrzebny. - poinformował panów konwersacyjnym tonem i ponownie zapadł w niebyt.
Pół wagonu w ryk, panowie kontrolery też parsknęli i poszli dalej...