Teraz będę się powtarzać, ale holistyczną podejście do świata jest moją ulubioną koncepcją filozoficzną. Wracam z roboty, a tam znowu to samo: petarda wystrzeliła wypadła przez okno, ale spustoszenie pozostało. To jest tylko preludium do tego, co ujrzały moje oczy po wejściu do swojego królestwa. Nie będę tego opisywała, bo brak mi słów. Dla jasności sytuacji dodam, że jest 23 czerwca temperatura niewysoką około 17 stopni pochmurno, godzina 17.40 i taka oto informacja od ojca: Kaj jesteś? (*gdzie) wracaj, bo ktoś to musi ogarnąć! Jedynym usprawiedliwieniem jest dzisiejszy dzień ojca inaczej nie ogarnęłabym samej siebie patrzącej na to, co ujrzały moje oczy.