Uwaga, dziś będzie obsenicznie, bo rzecz traktuje o cyckach.Przynajmniej w dużej części.Golizna też będzie.Dlatego, jeśli obrzydza Cię karmienie piersią - zaprzestań czytać już teraz lub zamilknij na wieki.Mój Fryderyk ma czternaście miesięcy.Nadal karmię go piersią...Głównie w nocy.Jedna, w porywach dwie pobudki na cycusia, ale jednak.Gdyby rok temu, ktoś powiedział mi, że po tym wszystkim, co przeszliśmy podczas naszego cyckolenia, będę Go karmić do czternastu miesięcy, ryknęłabym gromkim śmiechem i rechotała przez kolejne dwadzieścia trzy minuty.A jednak.Jak wyglądały nasze "przygody" wiecie. A jeśli nie wiecie to dowiecie się tutaj - KLIKW skrócie - tyrka z orką.A ja jak taki kóń. Ktoś by powiedział - z klapkami na oczach.Wiedziałam jedno - muszę karmić. Ile razy słyszałam - daj sobie spokój; już wystarczy; męczysz siebie i dziecko! Milion.Ile razy w takich momentach para szła mi uszami z wkur...ienia - to tylko ja wiem. O huk wam wszystkim chodzi?! - wtedy myślałam i przysięgam, że do dziś nie mogę pojąć, dlaczego dla tylu ludzi karmienie piersią jest chorą fanaberią. Zwłaszcza, gdy maluch zaczyna samodzielnie jeść.Tak!W tych momentach czułam się, jakbym była psycholką, która jara się, że może małemu zapakować cycka do paszczy. Zaczynałam się nawet wstydzić...