Na chlebek i szyneczkę.

Kiedyś to kobita siedziała w jaskini, rodziła dzieci, ważyła zupę, chyba że w jaskini to jeszcze zup nie znali, to pilnowała po prostu domowego ogniska i czekała na chłopa, żeby jak wróci, upiec mu stejk.Chłop wyłaził na łowy, przynosił kawał mięcha, a reszta czasu mijała mu na uwielbianiu siebie samego, za to że jest taki dzielny.Dziś żyjemy w cywilizowanym świecie, a mam wrażenie, że niewiele się zmieniło.Ciągle faceci rozumują jak jaskiniowcy.Ostatnio pożaliła mi się kumpelka, że czuje się jakby była samotną matką... Doskwiera jej tak silna samotność, że snuje się po domu i szlocha całymi dniami z bezsilności. Niby ma męża, niby razem mieszkają, niby tworzą rodzinę, bo na świat przyszły dzieci, ale ona tak naprawdę te dzieci chowa sama.Mąż wychodzi o świcie i wraca wieczorem. Często załatwia rożne sprawy także w weekendy.A ona... Ma dość. Bo nie tak sobie wyobrażała wspólne życie. No właśnie, ona wyobrażała sobie, że będzie wspólne...Mąż totalnie zatracił się w pracy i pogoni za kasą. Dużą kasą.Inna moja koleżanka żyje w Wielkiej Brytanii. Podobnie jak ta pierwsza sama chowa dzieci... Zwierzyła mi się kiedyś, że po narodzinach kolejnego dziecka musiała sięgnąć po antydepresanty... Depresja poporodowa? Któż z nas nie dostałby depresji, gdyby zupełnie w pojedynkę musiał dźwigać ciężar wychowywania dzieci z noworodkiem na ręku. Bez niczyjej pomocy. Bez wytchnienia. Całą dobę.

Komentarze Facebook