Mailowałam sobie ostatnio z pewną znajomą.Temat zszedł na dzieci.Ona planuje, ale się waha. Ja planuję i nie mogę się doczekać...Na etapie, na którym obecnie jestem, z uśmiechem i przymrużeniem oka obserwuję strach kobiet przed zajściem w pierwszą ciążę.Tak samo uśmiecham się do siebie samej sprzed czterech lat.Niby też nie mogliśmy się doczekać, kiedy już przyjdzie ten upragniony moment, gdy będziemy mogli powołać do życia nasze dziecko.No właśnie - niby. Bo gdy nadeszła ów chwila... Na drugi dzień... Obudziłam się z panicznym strachem - CO MY WŁAŚCIWIE NAJLEPSZEGO ZROBILIŚMY?!I ten strach nie minął wcale tak szybko... Miałam strasznie mieszane uczucia... Choć już było "po ptakach"...Ty? - zapytasz.Tak ja.Bałam się bo za dużo obserwowałam. Za dużo słuchałam. I za dużo sobie wyobrażałam.A to wszystko nie miało absolutnie NIC wspólnego z tym, co przeżyliśmy, co czuliśmy i czujemy do teraz.I dlatego tak uśmiecham się pod nosem, gdy obserwuję wahania przyszłych mam...Najchętniej wzięłabym taką za rękę, pogłaskała po policzku i powiedziała - na co Ty czekasz dziewczyno? Nie ma na świecie nic lepszego! Podaruj sobie to szczęście!