Kto dogoni psa.

Uciekł nam pies.W sumie to nie nam.Bo nie nasz to pies uciekł.Ale nam jednak zwiał.A w zasadzie przed nami.Ten sam, co teraz siedzi przede mną i z głęboką miłością wpatruje się prosto w me oczy.Oddany taki.A jednak zwiał.Pies ów - własność teściowej mej zacnej przebywa u nas na urlopie.Oddany w ręce nasze z pełnym zaufaniem.Pupilek.Modnie wystrzyżony.Fikuśnie.A zwiał jak kundel zwykły.Wybraliśmy się z Synem dwie klatki obok, no może pięć, aby odebrać z Salonu Piękności dla futrzaków Psa Naszego.Nasz nie ucieka.Nie mogłam zostawić tego "teściowego" w samotności.Patrzył tak tym błagalnym wzrokiem.- Chodź! - mówię.Poszedł więc w absolutnym zachwycie.Podskakiwał, hasał radośnie.Do momentu, gdy oczyska psie jego, a w zasadzie nochal bardziej nie ujrzał WEJŚCIA do przybytku, w którym zwierzaki pięknieją.Nie zdążyłam cmoknąć nawet.Pies w nogi.Za winkiel.I ja za winkiel z Synem za rękę.Minęłam stojącą przy szklanych drzwiach, w gotowości zwrócenia mi psa mego - brata na marginesie owego uciekiniera, Panią Fryzjerkę.- Pieeeeeeeeees ucieeeeeeeeeeekaaaaaaaaa!

Komentarze Facebook