Tak już mam w ciąży, że odkąd brzuszysko urosło, uwiera mnie wszytko.Majtki. Biustonosz. Jeansy nawet te z panelem. Spodnie od piżamy. Rajstopy...Trzeba zatem zdobyć nową garderobę...Rajstopy...W mojej ulubionej Calzedonii fasonów ciążowych brak.W Gattcie - setki albo czterdziestki; czarne; ewentualnie beżowe.O legginsach zapomnij.Wybrałam się więc do jedynego w moim mieście butiku dla przyszłych mam.Pełna nadziei.Dowiedziałam się, że legginsy z panelem - tak, takie z wiskozy.Takie, że gacie przebijają jak nic.A jak grubsze chciałam, bawełniane i elastyczne, żeby się nie wypychały, to nie, takich nie mają.Chyba, że takie dżeginsy z poliestru.Eskę? Nieeee, od emki się zaczynają... Ale wcale nie jest taka duża.Producent?Anex P.H.U. Dobra firma. Polska.Duża była. Ta emka.A eska? O, jedna para jest. W kratkę. Nie chce pani w kratkę?Nie chciałam.Czarne chciałam.No dobrze, a rajstopy?Oczywiście, że są. Czarne? Setki są. Albo takie beżowe. Bardzo porządne, bambusowe. Na całą ciążę starczą. Siedem dych. Nie?Nie. Ja w jakiś wzór bym chciała. W pepitkę. Albo w kropki. Albo inne jakieś fajne, oryginalne. Uwielbiam wzorzyste rajstopy i kolorowe. Zawsze takie nosiłam przed ciążą.Aaaaa, to nieee. Takich nie mają.Dlaczego?Bo panie tylko czarne kupują. Setki. Za pięć dych para. A taka jak ja to jedna na milion...No i wyszłam z parą za dużych, czarnych dżeginsów.