Wślizgnęłam się do łóżka na palcach. Bezszelestnie położyłam głowę obok jego główki, twarzą w twarz.Leżę niemal nie oddychając, aby się nie obudził.Cud mój.No taki podobny. Różny taki od swojego brata, a do mnie taki podobny.Jak to śmiesznie w kimś widzieć miniaturę swoich cech. Nos mój. Oczy.Usta. Brewki nawet.Te same, które co dzień oglądam w lustrze. Niezmiennie od trzydziestu trzech lat.Te same, jak na zdjęcia, na którym siedzę u prababci na schodach przed domem w spodniach w kurki. Na szelkach.Te same.A tutaj u chłopca.Mój chłopczyk maleńki.Całkiem jak ja.Cud mój.