Najpierw chcę podziękować za odwiedziny i bardzo miłe komentarze. Jeszcze nie odkryłam jak odpowiadać w komentarzach, ale niedługo zostanę przeszkolona:)Wczoraj wszystko zaczęło się niewinnie. Wieczorem pojawił się nasz Jacuś i zaczęły się wspomnienia. Przed spaniem zawsze odbywa się pewien rytuał, dobrze znany mam nadzieję wszystkim rodzicom. Po modlitwie, czytaniu, przytulaniu i rozmowach słychać tupot małych stópek. Z mężem bezbłędnie rozpoznajemy kto nadchodzi. I zaczynamy:- Jeszcze buzi!Potem następny cykl:-Muszę pić!I jeszcze:-A tu mnie boli- i pod nosem mam do oglądnięcia jakieś minimalne zadrapanie lub niewidoczną kropeczkę.Jacek cierpliwie czekał na indywidualną rozmowę i przy okazji przypomniał:- Ja to przychodziłem pytać o dzień tygodnia i nigdy się nie kapnęliście...Potem nie było już tak słodko, bo nasz myśliciel będący w trzeciej klasie gimnazjum zaczął z grubej rury:-Jak taki młody człowiek jak ja ma już wiedzieć co chce robić w życiu. A jak się pomylę?I znowu poczułam, że mam w sobie wiele złości na obecną edukację, gdzie liceum ogólnokształcące jest tak straszliwie sprofilowane i jest ogromna różnica w materiale pomiędzy poszczególnymi klasami. Przerabialiśmy to już z dwójką najstarszych. Córka mająca rozległe zainteresowania poszła do klasy politechnicznej-matma, fiza i informatyka, później chciała zdawać rozszerzoną chemię, ale różnica była straszliwa.