Są takie książki, na które trafia się całkiem przypadkiem i bierze do ręki. A potem dziwi się człowiek, że jeszcze o nich nie słyszał, a w blogosferze jakaś cisza. Tak właśnie było z Filomeną. Leżała sobie w koszu wyprzedażowym. Ja z zapałem grzebałam za czymś fajnym, a Fabi wygrzebał właśnie ją. I już wiedziałam, że trafi na naszą półeczkę...
Książka jest świetna pod względem