Fejsbukowe dziubdziulki (It’s a status. Not your diary)

Gburkowata refleksja na dziś.

Aby uniknąć przesłodzenia organizmu zaczynam poważnie zastanawiać się nad ukryciem profili znajomych, których mogłabym nazwać fejsbukowymi dziubdziulkami.

Tagowanie i meldowanie

Dziubdziulki tagują się wszędzie i przy każdej możliwej okazji, co ma na celu pokazać jak bardzo są zgrani, zakochani i nierozłączni. I tak, możemy podziwiać zdjęcia ich identycznych, wiklinowych koszyków informujące o tym, że trzymając się za ręcę będą dziś zbierać grzyby. Innym razem, dają nam znać, że właśnie zabierają się za lepienie pierogów oznaczając swoje imiona na zdjęciu miski z kapustą. Za każdym razem gdy gdzieś wyjdą, niezależnie czy to restauracja, czy sklep mięsny meldują publicznie swoje miejsce pobytu, niech świat wie! No i wie, chce czy nie.

Komplementy i podziękowania

Dziubdziulki komplementują siebie nawzajem na fejsbukowych tablicach.
„Kochanie, zrobiłaś dziś na kolację przepyszne kanapeczki z pomidoruniem i ogóruniem” – pisze on do niej, siedząc w drugim pokoju i trawiąc owe kanapeczki. W odpowiedzi, ona, prześle mu wirtualne buziaczki tęskniaczki i zadedykuje balladę Eltona Dżona. Zwykłe, osobiste podziękowanie jest passe’, a kto nie rozumie ten nie wie co to prawdziwa miłość i zwyczajnie zazdrości. A tfu! Sępy miłości!

 

Komentarze Facebook