Cała prawda o melonie w kroczu.

Ostatnio bliska znajoma, która jest przy nadziei, poprosiła mnie o radę.W związku z tym, że przeżyłam oba rodzaje porodów, chciała, abym jej doradziła. Poród siłami natury w jednym z ogromnych szpitali w jej mieście (z ryzykiem podróży od Annasza do Kajfasza), lub cesarkę w prywatnej klinice...Nie doradziłam, tylko przedstawiłam plusy i minusy obydwu wyjść, najbardziej obiektywnie, jak potrafiłam.A pisząc Wam o tym, nie chodzi mi o rozpoczynanie kolejnej przepychanki, między zwolenniczkami jednego i drugiego rozwiązania. Uważam, że w tym temacie każda kobieta powinna kierować się rzetelną wiedzą, intuicją i zimną kalkulacją, aby wybrać mniejsze "zło".No właśnie "zło". I tutaj na moment się zatrzymajmy.Otóż w mojej rozmowie z kumpelą postanowiłam być szczera... Do bólu. Żeby choć w przybliżeniu była świadoma tego, co ją czeka.Czy to dobre? Taka szczerość wobec kobiety, która już ma dziecko wewnątrz siebie i w żaden sposób nie może od tego uciec?Uważam, że dobre.Pamiętam siebie przed pierwszym porodem. Bałam się jak cholera, bo już znacznie wcześniej nasłuchałam się "opowieści z krypty" kobiet, które rodziły.Te wspomnienia plątały się, nieco przykurzone już w pamięci, ale były na tyle słabe, że moje hormony ciążowe potrafiły skutecznie je odganiać.W okresie ciąży natomiast NIKT nic mi już nie opowiadał.Jedynie pani psycholog w szkole rodzenia...

Komentarze Facebook