Zasnąłeś.Patrzę na Ciebie.Moje oczy głaszczą Twoją miękką skórkę, włosy jak puch...Oglądam Cię uważnie.Z zachwytem.Scałowuję kolejno Twoje powieczki...Uszka...Ustka...Po cichutku.Żeby Cię nie obudzić.Scałowuję czółko...Pulchną bródkę...Paluszki...Płaczę.I każdym pocałunkiem przepraszam.Przepraszam, że jestem słaba.Za każde wyjście z pokoju, gdy płakałeś, a ja na granicy, nie miałam już siły...I musiałam wyjść.Przepraszam...Za każde wysyczane "przestań!".Za to, że z niewyspania nie chciało mi się do Ciebie uśmiechać.Przepraszam za te chwile, gdy marzę, żeby ktoś przyszedł i zabrał Cię choć na godzinę...Bo wolę wtedy umyć podłogę, niż być przy Tobie.I za to, że dziesiąta próba uśpienia Cię w ramionach trudem już bywa, a nie radością.Przepraszam...Za to, że dopiero teraz tonę...W miłości do Ciebie. mama