Stoję przed lustrem.Rano.Boszszsz.Opłukałam twarz zimną wodą.Znów zerkam w lusterko.Nic się nie zmieniło.Matko. Jakie ja mam sińce pod oczami. Straszne!I te plamy mi wyszły na czole. We włosach praktycznie. No, że nie przyszło mi do głowy, że powinnam i we włosach filtrem mazać.Fuck!Jeeezu! Ale co ja tu...?O co tu chodzi?-moje przerażenia rośnie.Zapaliłam światło nad lustrem.Patrzę. I patrzę...I oczom nie wierzę!Zakola mam!Wy-ły-sia-łam! Wybrałyśmy się z siorą na zakupy. Babskie. Ciuchowe.Sobota.Centrum handlowe.Ja.Siostra.I Fryderyk z wózkiem.A z Fryderykiem lekko nie jest.Nigdy.Karmienie. Bo AKURAT zgłodniał.Przewijanie.W galerii plus osiemdziesiąt. Czyli upał, żeby przegrzać nam mózgi i omamić.Przegrzany klient-hojny klient. Frycek na etapie "TAK BĘDĘ SIEDZIAŁ".Albo leżał.Albo ani jedno ani drugie.Na jednych rączkach.Na drugich.Ja upocona.On upocony.Ciotka upocona.Przymierzanie w takich okolicznościach przyrody plus moje niezdecydowanie...Aaaaaaaaaaa.Zasnął.Zaciągnęłam siorę na kawę. Żeby przez chwilkę choćby poczuć się NORMALNIE.Zamówiłam.Czarną.NIGDY takiej nie piję.Teraz muszę, bo mój mlekopijca uczulony na mleko podobnoż.Siadamy przy stoliku.Ja jak na szpilkach. Żeby tylko jeszcze chwilkę pospał...Kawa wstrętna.Mam dość.Patrzę na siorę. Ona na mnie ze współczuciem.