Adaptacja w przedszkolu cz. I

W przedszkolu Migotki były trzy dni adaptacyjne. Pomysł fajny, tylko realizacja nie do końca była dopracowana, ale może ja się nie znam. Po pierwsze odbyło się to za wcześnie. Do września jeszcze dużo czasu i dzieciaki i tak to zapomną. Po drugie wszystko trwało trzy dni a od razu  pierwszego dnia rozdzielono nas z dziećmi, za to w kolejne dwa rodzice też uczestniczyli w zabawach. Oczywiście pierwszego dnia zorganizowano dla rodziców zebranie. Ledwo się rozpoczęło a z sali gdzie zostały dzieci dobiegły nas wrzaski "do mamy, do mamy". Od razu poznałam ten słodziutki głosik. Pani Dyrektor po nią poszła i Migotka spędziła całe zebranie z nami. Potem jeszcze trójka zapłakanych dzieciaków też trafiła do nas. Trochę mnie to zmartwiło, że Migotka tak płakała. Ale ogólnie w przedszkolu jej się spodobało i cały czas mnie męczyła, że chce już iść znowu. Szkoda, że później już byliśmy z dziećmi, bo może  udało by się ją tam na chwilkę zostawić. W kolejne dni bardzo ładnie się bawiła i chętnie uczestniczyła we wszystkich zabawach.  Z tego co zauważyłam to dużo łatwiej jest dzieciom, których rodzeństwo chodzi już do tego przedszkola.

Komentarze Facebook