3

6 rano. Slyszymy z Matejem dochodzace z drugiego pokoju: "Mamaaaa! Tataaaa!". To wolanie niczym budzik postawilo nas na rowne nogi, choc ja i tak czuwalam od co najmniej godziny z zabkujacym Vincem. Bacznosc!!! Szybko babeczka, szybko zapalniczka, szybko zapalki. Czy mamy w tym domu jakis ogien?!!! Tup tup tup, slychac gole stopy na panelach. Chcielismy do lozka babeczke (oczywiscie czekoladowa), ze swieczka, chcielismy prezenty... Ale spojrz synu ile balonow! Caly salon nasz w urodzinowych dekoracjach. Choc za oknem deszcz, w domu impreza od samego switu. I ciastko na sniadanie, i bajka za zyczenie, bo to w koncu urodziny!!!Choc dopiero dzis urodziny, to juz wczoraj impreze mielismy a dzis spacer, relax i zakupy w azjatyckim sklepie. Niestety pogoda nie dopisala (w przeciwienstwie do dzisiejszego upalu) i zamiast pikniku impreza byla w domu. Byl huragan i bylo dziko ale nam to nie przeszkadza. Nie jeden prawie noge skrecil o pozostawione zabawki, nie jeden krzyk i nie jeden smiech na urodzinowej sali. Antkowi najbardziej podobal sie dino balon (prezent od Viniego;), dino ogon (prezent od rodzicow), i oczywiscie tory i ciuchcia (prezent od cioci Zuzy i wuja Michala). Syn nam dorosl i chyba sie zakochal. No bo nikogo tak nie lubi chyba jak Miriam. Byc moze, bo to rowiesniczka jego i kolezanka ze zloba. Byc moze nie. Bierze Miriam do swojego pokoju, zanosil jej paluszki (normalnie nigdy sie nie dzieli), ciagnal za raczke by sie z nim bawila.

Komentarze Facebook