20.02.2015 10:57

A było to równe 7 dni temu.
Od środy męczyły mnie skurcze, niestety tylko te przepowiadające. Męczyły i po godzinie, po dwie a potem mijały. Franula w tym czasie mocno się denerwował i dokładał mi bólu poprzez swoje wygibasy. Zaczęłam również odczuwać ból w kroczu, którego nie znałam.
W nocy z czwartku na piątek skurcze były już coraz bardziej porządne.
O 3.00 obudził mnie kolejny, zaczęłam liczyć.
8 minut.
Myślę sobie- no dobra, a jak to znów tylko przepowiadające?
Pochodziłam po pokoju.
8 minut.
Weszłam pod prysznic
6 minut!
Pobudka dla G, w tym czasie i Tymek się obudził, jakby wyczuwał co się dzieje.
Ze spokojem dopakowałam torbę, pomalowałam się, zadzwoniłam do położnej i byłam gotowa jechać rodzić.
Ostatni buziak w wielki brzuch od Tymka i w drogę.
W samochodzie skurcze nadal regularne, w głowie milion myśli, podekscytowanie ale i strach.
Na izbie byliśmy o 4.30, wywiad, badanie- 2,5 cm rozwarcia ( hura!), USG i idziemy na porodówkę.

Komentarze Facebook